Rozdział
XV
Na
przerwie między zajęciami Elizabeth siedziała na podłodze oparta
o ścianę i powtarzała mały i duży układ krążeniowy. Tymczasem
podszedł do niej Carlos – jeden z najprzystojniejszych chłopaków
w jej klasie grający na gitarze. Po prostu ideał każdej kobiety.
Która by nie chciała utalentowanego muzyka, skradającego serca
większości nastolatek? Jest przecież miły, czuły, a przede
wszystkim uwodzicielski. Nie potrafi odpędzić się od dziewczyn,
jednak dziwnym trafem podszedł właśnie do Moore.
- Nie przeszkadzam? - zapytał z uśmiechem kucając na wprost jej
- Jeżeli nie zauważyłeś jestem zajęta – od prychnęła znad książki
- Zajmę Ci tylko 3 minuty. Na pewno zdążysz wszystko powtórzyć przecież zdolna jesteś – dalej próbował ją kokietować
- No dobrze, więc słucham
- Jak już wiesz za 2 dni jest bal na zakończenie roku. Pomyślałem, że może byś poszła ze mną jako osoba towarzysząca?
- Że ja? - zapytała z niedowierzaniem odnośnie tej propozycji
- Czy widzisz tu kogoś innego z kim rozmawiam?
- No nie wiem... Może ćwiczysz tą wypowiedź ze mną, bo chcesz zapytać kogoś innego?
- Zabawna jesteś Moore.
- Taka ma natura – uśmiechnęła się delikatnie
- To jak?
- Sama nie wiem....
- Nie daj się prosić, będzie fajnie – uśmiechnął się do niej
- No dobrze... Pójdę z Tobą
- Będę po Ciebie o 7.00
2
dni później
Sukienka
jaką miała na sobie Elizabeth była turkusowa. Była na szerszych
ramiączkach przepasana w talii cienkim paskiem z kokardką. Z przodu
była krótka, by dziewczyna mogła pokazać swoje zgrabne i długie
nogi, z tyłu zaś miała długość do kostek. Jej loki delikatnie
opadały na ramiona. Szminka nie była mocno czerwona. Makijaż był
dobrany bardzo delikatnie i profesjonalnie.
Gdy wybiła 7.00 rozległo się pukanie do drzwi. Otwarła Elizabeth
Gdy wybiła 7.00 rozległo się pukanie do drzwi. Otwarła Elizabeth
- Jak pięknie wyglądasz – to pierwsze co usłyszała
- Dziękuję – odparła zawstydzona
- To jak? Idziemy?
Po
30 minutach para znajdowała się w restauracji gdzie odbywała się
impreza uczniowska. Na początku wszystkie pary zatańczyły
poloneza, a później był już tylko alkohol i prawdziwa zabawa. Na
niej był również Collins. Gdy zobaczył Elizabeth zabrakło mu
tchu w piersi. Nigdy nie widział jej tak pięknej, jednak był na
nią zły. Minęły 4 godziny wspaniałej imprezy, gdzie Elizabeth
tańczyła do wolnej muzyki z Carlosem. Gdy dziewczyna chciała iść
na taras by się przewietrzyć zobaczyła Martina patrzącego w
gwiazdy trzymającego ręce w kieszeni. Kiedy podeszła bliżej
spojrzał tylko na nią i znów odwrócił wzrok patrząc na gwiazdy
- Cześć – powiedziała pierwsza
- Cześć – odpowiedział nie patrząc na nią
- Jesteś na mnie zły prawda?
- A dziwisz się? Odkąd zaczęła się ta impreza nawet chwili nie spędziliśmy razem. Cały czas jesteś z tym Carlosem. Nawet nie zapytałaś mnie czy możesz z nim iść...
- Przecież mi tego nie zabronisz. Jasne, bawię się dobrze w jego towarzystwie ale to Ciebie kocham nie jego. Nie zachowuj się jak dziecko.
- Skoro ja się zachowuję idź do swojego Carlosa, może on jest ode mnie dojrzalszy.
Elizabeth
poczuła się urażona ale nie chciała w taki sposób pokłócić
się z Martinem.
- Daj spokój. Przecież Ty byś tu ze mną nie przyszedł. Przecież nie chcesz żeby wszyscy wiedzieli, że jesteśmy razem. To by mogło skomplikować całą sytuację.
- To lepiej było przyjść tu z tym gogusiem? - burknął spoglądając na nią
- Daj spokój, to tylko kolega – zapewniała go dziewczyna
- Już ja widzę jak ten kolega na Ciebie patrzy
- Wcale nie patrzy. Nic nas nie łączy naprawdę.
- Rób co chcesz... w końcu czemu miałabyś chodzić z kimś takim jak ja. Starym gogusiem zakochanym w siłowni
Elizabeth
weszła do środka restauracji. Nie mogła już dłużej tego
słuchać. Jej fantastyczna noc zamieniła się w koszmar.
- Co z Tobą? - zapytał Carlos
- Daj mi spokój, nie chcę o tym rozmawiać. Możesz odprowadzić mnie do collage'u?
- Oczywiście
Carlos
podał rękę Elizabeth by mogła oprzeć się o jego przedramię.
Gdy dotarli na miejsce chłopak zawołał za dziewczyną by jeszcze
się odwróciła zanim zdążyła otworzyć drzwi zamknięte na
zamek.
- Dziękuję za dzisiejszą imprezę. Było bardzo przyjemnie w twoim towarzystwie. Ciesze się, że ze mną poszłaś
- Nie ma sprawy Carlos..... - rozmawiała niechętnie. Chciała już po prostu zniknąć za drzwiami i położyć się do łóżka. Miała dosyć tego dnia. Chłopak podszedł do niej i pocałował ją delikatnie w policzek
- do zobaczenia – powiedział pół głosem
- cześć – odpowiedziała bez większego uczucia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz