środa, 9 października 2013

Historia Collage'u rozdział XIV

Rozdział XIV

Przed lekcją geografii zaczęła się dyskusja czy Pan Profesor zechce kogoś odpytywać na lekcji.
- Elizabeth! Chodź na chwilkę – zawołała Violetta z drugiego końca sali. Elizabeth wstała ze swojej ławki i poszła do koleżanki
  • Czy mogłabym poprosić Collinsa żeby dzisiaj nie pytał? - zaproponowała Violetta
  • Czemu akurat ja mam iść? - Zapytała zaskoczona Moore
  • No bo wiesz... ciebie lubi
  • No dobrze, mogę spróbować ale nie obiecuję
Elizabeth podeszła do biurka, przy którym siedział Collins i chciał wyjąć płytę z laptopa, a wejście na płyty nie chciało się wysunąć. Dziewczyna niepewnie zaczęła:
  • Dzień dobry Panie profesorze
    Collins nic nie odpowiedział. Podniósł tylko głowę i spojrzał kto zaś czegoś od niego chce
  • Czy będzie Pan dzisiaj pytał?
  • Nie wiem – nawet nie spojrzał na nią tylko gapił się w ekran laptopa
  • A mógłby pan dzisiaj nie pytać? Wczoraj wrócilismy późno i nikt nie zdążył się nauczyć
  • A co mnie to obchodzi? - oparł głowę o ścianę i dalej próbował wysunąć płytę
  • Skoro pan ma trudny dzień i my też to może go sobie nie utrudniajmy i nie pytajmy się dzisiaj – zasugerowała Elizabeth
  • Ja wcale nie mam złego dnia
  • To mógłby pan profesor dzisiaj nie pytać?
    Elizabeth nie usłyszała żadnej odpowiedzi. Po chwili dodała
  • Ale pan jest dzisiaj rozmowny
    Znów nie usłyszała odpowiedzi na z żadne pytań
  • To może skoro nie chce pan rozmawiać to napiszę wiadomość? - zaśmiała się Elizabeth. Oczywiście nie odpowiedział. Uczennica tylko głośno pomyslała „Idę, i tak nic nie zdziałam”.
    Nauczyciel nie pytał ale nie był w najlepszym humorze co bardzo ciekawiło Elizabeth, bo jeszcze takiego go nie widziała. Był dla niej taki oschły. Zraniło ją to ale postanowiła po zakończonych lekcjach zapytać co się stało. Po lekcji nauczyciel chciał bardzo szybko opuścić klasę jednak zobaczył, że ida za nim uczennice i przepuścił je w drzwiach. Elizabeth, która również wychodziła odrzekła
  • Ale z pana dżentelmen
  • I znowu złośliwe komentarze z Twojej strony? - odpowiedział z pretensją w głosie
  • Wcale nie. Jestem chamska źle, powiem coś miłego to też jest źle odbierane – po czym wyszła

O 16.00 bo o tej godzinie Martin kończył lekcje w środy Elizabeth zeszła do pracowni aby porozmawiać z nauczycielem. Zapukała do drzwi po czym je otwarła. Martin wypełniał jakieś dokumenty. Podniósł tylko głowę spod dokumentów
  • Ach to Ty – powiedział pod nosem
Elizabeth podeszła do niego. Nie wiedziała jak zagadać ale zaczęła wszystko mówić po kolei.
  • Martin co z Tobą? Zachowujesz się dzisiaj jakoś dziwnie
  • Nic.
  • To nie jest odpowiedź. Chodźmy się przejść na spokojnie i porozmawiamy.
  • No dobrze – odpowiedział Martin, któremu wcale się nie chciało nigdzie iść
Para udała się do pobliskiego parku. Szli koło dużego stawu nie trzymając się nawet za rękę. Między nimi można było wyczuć chłód.
  • Martin co z Tobą? Dlaczego się tak zachowujesz? - zapytała ponownie
  • Mam zły dzień.
  • A mogę chociaż wiedzieć co się stało?
  • Elizabeth. To jest wszystko takie trudne. Tak mi trudno i źle
  • Ale z czym?
  • Chodzi o nas. Nie radzę sobie z tym, że jesteśmy razem – Zatrzymał się przed nią i patrzył na jej niebieskie oczy
  • To znaczy, że już mnie nie kochasz? - Miała w głosie wyrzuty sumienia
  • Nie, oczywiście, że nie o to chodzi. Po prostu nie wiem jak Cię traktować z w stosunku do reszty. Boję się, że zaraz wszyscy będą o nas gadać, ale jednocześnie nie chcę Cię stracić.
  • Na pewno nie tak jak dzisiaj. Było mi bardzo przykro jak się zachowałeś w stosunku do mnie
  • A jak się miałem zachować żeby nie wyszło podejrzanie? To chyba jednak nie ma sensu...
  • Ale co? - dopytywała nadal Elizabeth jakby nie chciała usłyszeć prawdy
  • Ten cały nasz związek. Tylko Ci szkodzę. Jesteś młoda pewno jeszcze się zakochasz
  • Kochanie nawet tak nie mów! Ja nie chcę się w nikim innym zakochiwac bo jestem zakochana w Tobie. Proszę nie zostawiaj mnie teraz – miała łzy w oczach na te słowa. Jeżeli coś dla Ciebie znaczę to nie rób mi tego, bo Cie kocham
Martin wpatrywał się w Elizabeth. Po raz pierwszy usłyszał od niej te słowa. Łzy zaczęły się wydostawać z jej oczy i płynęły po policzku. Martin przybliżył się do niej i przychylił na wysokość jej oczu. Jego męskie ręce były na przedramionach dziewczyny. Elizabeth bała się tego co zaraz usłyszy
  • Elizabeth spójrz na mnie!
Dziewczyna spojrzała jak kazał. Jej serce tak mocno kołatało z bólu
  • Nie zostawie Cię, bo Cię kocham.
Emocje już nie wytrzymały i wzięły górę. Uczennica zaczęła płakać. Wyglądało to tak jakby spodziewała się innej odpowiedzi i zaczęła płakać nad tym, że jest taka idiotką. Nie spodziewała się jednak takiej odpowiedzi.
  • No już, nie płacz- uśmiechnął się do niej i otarł łzy ręką. Powoli zbliżył się do jej ust i zaczął delikatnie całować pannę Moore pomimo jej szlochów.
  • Będzie dobrze. Jakoś to sobie poukładamy – wziął ją za rękę i poszli dalej, a ona się delikatnie uśmiechnęła ciesząc się z tego, że dalej są razem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz