środa, 23 października 2013

Historia Collage'u rozdział XVI



Rozdział XVI

Minął weekend, a dwójka zakochanych nadal się do siebie nie odzywała. Oboje musieli przemyśleć swoje zachowanie. W poniedziałek przed lekcjami Elizabeth poszła do Sali geograficznej. Przeczuwała, że tam będzie jej ukochany. Chciała z nim porozmawiać o sytuacji, która zaszła w ubiegłym czasie. Nie myliła się. Gdy tylko weszła do pracowni Collins siedział przy biurku i sprawdzał zaległe sprawdziany. Kiedy dziewczyna weszła do sali spojrzał tylko kto przyszedł.
- Kochasz mnie? – zapytała z zaciekawieniem Elizabeth
- Dlaczego o to pytasz? Myślałam, że wiesz… - odpowiedział
- Kochasz mnie? – ponowiła pytanie
- Dobrze wiesz, że tak
- Nie, nie wydaję mi się żeby tak było
- Dlaczego tak sądzisz? – zapytał z zaciekawieniem?
- Gdybyś mnie kochał nie byłbyś zazdrosny. Powinieneś mieć do mnie zaufanie, a nie masz go. Gdybyś je miał dobrze byś wiedział, że nie zraniłabym Cię. Masz rację, źle się zachowałam. Powinnam Cię poinformować, że idę na bal z Carlosem, ale czy to jest powód żeby się tak obrażać? Myślałam, że nikt między nami nie stanie, a okazuje się, że może stanąć każdy.
Collins przez chwilę nic nie odpowiedział. Powoli analizował słowo po słowie, które przed chwilą usłyszał. Bał się na nią spojrzeć. Wiedział, że źle postąpił, ale nie potrafił się do tego przyznać przed nią.
- Kocham Cię Elizabeth i przepraszam za to zachowanie. Masz rację, powinienem Ci bardziej zaufać jednak boję się, że Cię stracę. Zbyt bardzo mi na Tobie zależy żeby Cię stracić. Obiecuję, że nie stanie między nami zazdrość – już nigdy.
Elizabeth ukucnęła przed profesorem, a on spuścił głowę. Bał się tego co zaraz usłyszy.
- Zaufaj mi Martin. Obiecuję Ci, że nie zranię Cię tylko daj mi tą szansę.
Collins spojrzał na nią. Ta chwila przypominała matkę i dziecko, które było niegrzeczne, a mama chciała wytłumaczyć, że nic się nie stało.
Elizabeth usiadła na kolanach Martina. Ręce miała za jego szyją.
- Już nic między nami nie stanie – po tych słowach, które wypowiedziała do niego patrząc mu prosto w oczy przybliżyła się do jego ust i zaczęła je niepewnie całować. Po dwukrotnym dotknięciu jego ust delikatnie odsunęła się od nich. Nie była pewna czy on tego chce. Reakcja Collinsa była zaskakująca. Najpierw nie wiedział co się dzieje, czemu przerwała ten moment nie zagłębiając się w niego następnie to on przysunął się do niej i zaczął całować. Jego ręce na początku znajdowały się za jej plecami. Obejmował ją. Później złapał obiema rękami za tylną część ud i posadził ją na biurku. Tęsknił za nią. Za tą bliskością jakiej z nią doświadczał. Brakowało mu jej oddechu, który czuł na szyi i bicia serca, które słyszał. Zachowywał się jakby dostał od losu coś bardzo cennego i nie mógł się opamiętać. Zaczął całować ją po dekolcie. W międzyczasie rozpinał jej sweterek. Oboje zapomnieli, że są w pracowni geograficznej i nikt nie pomyślał, by zamknąć drzwi. Bez pukania weszła profesor Carnot. Była przerażona tym co ujrzała. Collins zwrócił uwagę na jeszcze jedną osobę w pracowni.
- Oj, przepraszam – powiedziała Carnot i szybko wyszła
- Zaczekaj! – krzyknął Martin jednak ona wcale nie zaczekała.
- Wybacz Eli ale muszę to wyjaśnić. Nikt nie może się o tym dowiedzieć! Nie chcę stracić pracy – zaczął panikować
- No dobrze…idź, rozumiem – odpowiedziała Moore zapinając guziczki od sweterka.
Collins wyszedł dość szybko z pracowni zmierzając ku sali gimnastycznej gdzie mogła znajdować się profesor Connie. Nauczycielka siedziała w kantorku wypisując tematy w dziennikach. Drzwi były otwarte, ale pomimo wszystko Martin zapukał
- Można? – zapytał
- Tak, wejdź
Nauczyciel niepewnie usiadł po drugiej stronie stolika przy którym siedziała wuefistka.
- Mogłoby to zostać między nami? – zapytał nagle
- Ale co? – zapytała udając, że nie wie o co chodzi
- To co widziałaś Jesse
- Twój romans z uczennicą tak? – zapytała uszczypliwie
- To nie jest romans – odpowiedział bez namysłu
- Tylko co? Kolejna przygoda?
- Daj spokój, kocham ją – odpowiedział
- Jak cztery poprzednie – powiedziała Jesse wypisując dzienniki
- To jest coś innego. Wtedy rzeczywiście potrzebowałem przygód i emocji, a teraz moje uczucie jest szczere poza tym nie twój interes – odparł wzburzony
- No tak. Oczywiście…
-  Mogę cię prosić o dochowanie tajemnicy?
- No dobrze, tylko nie zrań jej, bo tym razem to ja zranię ciebie słyszysz? – zapytała z uśmiechem na twarzy
- No jasne, dzięki Jesse. Kochana jesteś – uśmiechnął się i wyszedł z kantorka
To było szczęście, że akurat przyszła Carnot, jego koleżanka od piaskownicy. Przynajmniej nie straci pracy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz