Rozdział IX
- Idziemy dzisiaj na imprezę? – zapytała Catherine
- Jasne, tylko nie wiem w co się ubiorę – odpowiedziała Elizabeth
- Proponuję tę tunikę luźniejszą w te ładne wzorki i do tego
ciemne leginsy no i delikatny makijaż – pod radziła Alice
- A Ty nie idziesz z nami? – Catherine zwróciła się z
pytaniem do Alice, która przeglądała swoją garderobę
- Jasne, że idę. Będzie świetnie! W końcu nie co dzień mamy
czas wyskoczyć na imprezę
Po dwóch godzinach solidnej pracy nad swoim wyglądem
dziewczyny wyruszyły do „Night of fun” gdzie
odbywała się dyskoteka. Dziewczyny bawiły się super do północy potem wszystko
poszło nie po ich myśli co wcale nie wyszło na takie złe.
- Elizabeth! Nie pij tyle! Zaraz nie będziesz wiedzieć co
się dzieje – Nakrzyczała na nią Alice siedząca przy barze.
- Daj spokój! To dopiero trzeci drink!
- Nie wydaje ci się, że jak na twój młody wiek to
wystarczyły tylko dwa? – wtrąciła się Catherine
- No dajcie spokój! Macie ochotę to pijcie! Ja wam
nie bronię i uszanujcie to, że ja mam ochotę się zabawić!
- No to uważaj żeby ta zabawa na złe ci nie wyszła –
odezwała się wkurzona Alice po czym razem z Catherine odeszły od baru by trochę
potańczyć.
Po piętnastu minutach wpatrywania się w drinka Elizabeth
dostrzegła mężczyznę, który usiadł na krześle obok niej zamawiając krwawą
Marry.
- A Panna Moore co robi na takiej imprezie jak ta? – odezwał
się mężczyzna
- Bawię się tak samo jak inni, a co nie wolno? – podnosząc głowę
Elizabeth zobaczyła twarz mężczyzny. Była to ostatnia osoba, którą chciała
teraz widzieć
- No dobrze… Pij sobie ile chcesz tylko przypominam, że w
poniedziałek mamy zajęcia i nie będę pobłażliwy – wykrzyczał profesor Collins
gdyż była zbyt głośna muzyka.
Elizabeth nie przejęła się zbytnio towarzystwem nauczyciela
dlatego nadal siedziała na swoim miejscu i powoli piła drinka
- Może zatańczymy? – Zapytał Collins
- Pan pyta serio?- Zdziwiła się Elizabeth
- Jasne, czemu nie. W końcu nie jesteśmy ba terenie collage’u
i możemy robić co nam się podoba.
- Co racja to racja – odparła dziewczyna po czym zerwała się ze swojego krzesła – To jak?
Tańczymy?
Collins również wstał i poszedł na parkiet razem z
Elizabeth. Godziny leciały, a dwójka bawiła się bardzo dobrze w swoim
towarzystwie. Alkohol zaczął uderzać dziewczynie do głowy. Zaczęły się dość
wulgarne tańce z jej strony. Elizabeth nie panowała nad sobą ani nad tym co
robi i w dodatku z kim. Collins również był wypity i korzystał z okazji, aby
zbliżyć się do pięknej szatynki. Dotykał ją jak tylko się dało. Ich taniec był
nie tyle wulgarny co też dynamiczny i wyrażający emocje obojgu z nich. W pewnym
momencie ręce Elizabeth dotykały klatki piersiowej profesora. Stała dość blisko
niego. Oczy miała podniesione ku górze, aby móc patrzeć na jego brązowe oczy,
których i tak nie widziała przy blasku kolorowych świateł. On tylko stał. Nic
nie powiedział chociaż jego oczy również patrzyły na nią. Można powiedzieć, że
brakowało dwóch centymetrów, aby ich usta się połączyły. Kiedy Elizabeth
ocknęła się, natychmiast odeszła od profesora.
- Tu jesteś! – Klepiąc ją po ramieniu wykrzyczała Alice –
Wychodzimy już!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz