Rozdział V
Elizabeth wraz ze
swoim przyjacielem rozmawiali przy wejściu na salę gimnastyczną Erick próbował
otworzyć drzwi sąsiednie, które prowadziły na patio collage’u ale były
zamknięte. Elizabeth siedziała na ziemi przy kaloryferze, było jej dość
zimno. Oczywiście pech chciał w to samo miejsce zesłać profesora Martina.
Nauczyciel nie mógłby przejść bez słowa komentarza...
–
Po co chcesz otworzyć te drzwi? Pani Moore jest
taka gorąca? – ze swoim złośliwym uśmieszkiem poszedł przed siebie. Elizabeth
nie znosiła jego głupich docinków.
–
Jedyne co tutaj jest gorące to kaloryfer! –
krzyknęła, aby cokolwiek usłyszał.
Ich relacje z dnia na
dzień były coraz to bardziej uporczywe, opryskliwe i irytujące dla obu stron,
jednak nigdy z nich nie rezygnowali.
Zawsze było im ciężko się dogadać. Każda lekcja była nowym doświadczeniem.
Kolejna zaczęła się od rozmowy Elizabeth z Alice na temat Ericka. Nauczyciel nie lubi gadania na jego lekcji zwłaszcza jak ma zły dzień, a ten widocznie taki był.
Zawsze było im ciężko się dogadać. Każda lekcja była nowym doświadczeniem.
Kolejna zaczęła się od rozmowy Elizabeth z Alice na temat Ericka. Nauczyciel nie lubi gadania na jego lekcji zwłaszcza jak ma zły dzień, a ten widocznie taki był.
- Panno Moore skoro ma pani tak dużo do powiedzenia to proszę
przygotować na następną lekcję referacik na temat wulkanów w Europie
- Ale ja…. – nie dokończyła uczennica
- 10 stron wystarczy czy może 15? – odrzekł nauczyciel
- wystarczy 10 – odpowiedziała Elizabeth
Dziewczyna miała na
zadanie 2 dni ale postanowiła przygotować je na następny dzień. Przecież nie
mogła dać satysfakcji nauczycielowi. Gdy na drugi zaniosła referat miała ochotę
rzucić mu ją na twarz. Wiedziała, że to jej nauczyciel ale ona nie traktowała
go jak reszty. Pozwalała sobie na docinki w jego stronę i opryskliwość. Z
uśmiechem na twarzy rzekła:
–
Oto zadanie karne, które miałam przygotować - Wyciągnęła
rękę z pracą przed siebie i czekała aż profesor Martin ją weźmie. On tylko
spojrzał na referat.
–
Skąd ten zapał u ciebie?
–
To dlatego, że „uwielbiam” geografię.
Collins wziął w swe dłonie referat o wulkanach w Europie- Tak
naprawdę nawet ich nie czytam - parsknął śmiechem i odszedł co zrobiło jeszcze
bardziej na złość dziewczynie. Nauczyciel był niemożliwy. Z dnia na dzień byli
dla siebie coraz bardziej wredni. Pewnie zapytacie dlaczego Elizabeth to
pisała? Gdyby tego nie zrobiła dostałaby jedynkę, więc wolała nie szkodzić
swoim ocenom.
Na następnej
lekcji nie odezwała się nawet słowem. Siedziała jakby nieobecna. Patrzyła na
dany obiekt nie widząc go. Jej myśli były puste, jej oczy również. Czyżby
dlatego, że nie udało jej się być z Erickiem? Być może. Widocznie za długo się
zastanawiała nad tym czy dać mu szansę. Przecież nie mogła być z chłopakiem,
który podoba się jej przyjaciółce. To było wykluczone. Co jakiś czas Elizabeth
przypominała sobie, że jest na zajęciach i spoglądała to na nauczyciela to na
mapę, by cokolwiek wiedzieć z lekcji. W tym momencie przyłapała Collinsa jak
tłumacząc populację na świecie co jakiś czas spoglądał na nią.
Pod koniec dnia, gdy Elizabeth skończyła już wszystkie zajęcia i szła do swojego pokoju mijała pracownię geograficzną. Chciała tylko zwyczajnie przejść jednak skończyło się na otwarciu drzwi i spojrzeniu jemu ze wzajemnością prosto w oczy. Jednak Elizabeth nie zatrzymała się, bo po co miałaby to robić? Poszła dalej nie zważając na profesora.
Pod koniec dnia, gdy Elizabeth skończyła już wszystkie zajęcia i szła do swojego pokoju mijała pracownię geograficzną. Chciała tylko zwyczajnie przejść jednak skończyło się na otwarciu drzwi i spojrzeniu jemu ze wzajemnością prosto w oczy. Jednak Elizabeth nie zatrzymała się, bo po co miałaby to robić? Poszła dalej nie zważając na profesora.
Dziewczyna
usiadła na swoim łóżku, a książki położyła obok. Nawet nie drgnęła. W pokoju
była również Alice, której nie dawało spokoju co dzieje się z jej przyjaciółką.
- Słonko co jest? – zapytała Alice
- Sama nie wiem, bo co ci mam powiedzieć? – odrzekła załamana
Elizabeth podnosząc głowę, którą trzymała opuszczoną w dłoniach.
- Najlepiej prawdę – zaczęła poważnie dziewczyna
- Ja już chyba nie wiem co jest prawdą
- Kochasz go prawda? – zapytała troskliwie przyjaciółka
- O kim ty mówisz?
- O Collinsie. Przecież widzę jak na niego patrzysz, jak
reagujesz na jego obecność
- Zwariowałaś?! To nauczyciel!
- I to cię najbardziej boli prawda? Bo jest dorosłym
mężczyzną i dużo starszym
- Nienawidzę tego dupka! – powiedziała ze złością Elizabeth
- Wiesz, że nienawiść to jedno z najsilniejszych emocji jakie
człowiek posiada? Darzysz go wielkim uczuciem tylko chyba nie zdajesz sobie za
bardzo z tego sprawy. Pamiętaj, że jestem przy tobie cokolwiek by się nie stało.
- Dziękuję! Kochana jesteś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz