piątek, 20 września 2013

Historia Collage'u rozdział VIII


Rozdział VIII


Na następnej lekcji Elizabeth siedziała na swoim dawnym miejscu
- Dlaczego nie siedzisz w pierwszej ławce? Przyzwyczaiłem się już do tego, że ktoś mnie kopie – popatrzył na nią z biurka przy którym siedział ze swoją głupkowatą miną.
 Uczennica była jak wulkan. Miała taką ochotę wybuchnąć i  na zdać facetowi na czym świat stoi. Irytował ją wyjątkowo mocno. Jednak nie pozwoliła poddać się emocjom i nie odezwała się słowem.
Po lekcji zaczepił ją i zapytał:
                    Czemu pani jest taka nie w humorze? Stało się coś?
Co mu miała odpowiedzieć? Jasne, że się stało! Cały czas mi ubliżasz i ośmieszasz przed całą klasą. Mam dość Twojego zachowania. Ogarnij się i daj mi spokój!
                    Nic...
Po tych słowach wyszła odtrącając go.
          W pokoju atmosfera była nijaka. Alice pokłóciła się z Catherine. Nikt się do siebie nie odzywał. Elizabeth to całkiem odpowiadało. Nawet nie odrobiła zadań tylko położyła się na swoim łóżku, założyła słuchawki i słuchała jakiś smętów. Po chwili Alice usłyszała pukanie do drzwi dlatego też wstała z łóżka i poszła otworzyć.
- Przepraszam, czy zastałem Elizabeth? – odrzekł mężczyzna
- Owszem, już ją wołam.
Elizabeth była ubrana w czarne leginsy, które zawsze nosiła po zajęciach i za dużą koszulkę. Włosy miała wysoko spięte, a oczy prawie, że zapłakane i nieco podkrążone.
- Elizabeth! Masz gościa – po tyrpała ją Alice po ramieniu
Dziewczyna natychmiast wyjęła słuchawki z uszu, aby usłyszeć jeszcze raz to co powiedziała do niej przyjaciółka. Wstała z łóżka nie przejmując się wyglądem i otwarła drzwi.
- Zapomniałaś piórnika, dlatego postanowiłem, że podrzucę ci go
- Po co ta fatyga profesorze Collins?
- Pomyślałem, że przyda ci się przy odrabianiu zadań domowych – wyciągnął rękę z piórnikiem i wręczył go dziewczynie. Elizabeth spojrzała na jego dłonie jak na coś wyjątkowego i pięknego. Wyciągnęła rękę przed siebie i trzymała piórnik ale wcale nie zabrała tej ręki. On też nie. Po chwili otrząsnęła się i wzięła piórnik.
- Wszystko jest w porządku Panno Moore? – zapytał troskliwym głosem. Widział, że jest jakaś przybita. Miał ochotę wziąć ją na bok i porozmawiać z nią, a na końcu przytulić, lecz to nie był dobry pomysł dlatego natychmiast z niego zrezygnował.
- Pewnie, że tak… - odpowiedziała mało entuzjastycznie
- Coś mi się wydaje, że nie jest pani ze mną całkowicie szczera
- Nie pana sprawa – po czym zamknęła mu drzwi przed nosem. Dalej przy nich stała nie wiedząc co ze sobą zrobić. On też wcale nie odszedł. Chciał zapukać drugi raz ale nie chciał być nachalny. Wolał to przeczekać dlatego odszedł.
         Przez kolejne dni Elizabeth była bardzo nie swoja. Nie potrafiła przestać myśleć o tym gogusiu, który szuka okazji żeby się naprężyć. Zdarzało się, że nie spała po nocach, a jak już zasnęła śniła właśnie o nim. Następnego dnia tak bardzo chciała go zobaczyć w collage’u. Jak na złość mignął jej tylko przelotnie. Było jej bardzo przykro z tego powodu. Chciała go zobaczyć i podroczyć się po raz kolejny, a jednak nie miała okazji.
        W czwartek na lekcji geografii Collins opowiadał przez całą godzinę o zróżnicowaniach rasowych i religijnych na świecie. Elizabeth wyglądała wyjątkowo ładnie w rozpuszczonych włosach. Profesor przygotował tabelę do przepisania, jednak Elizabeth nie zdążyła przepisać na zajęciach, dlatego została dłużej w pracowni. Cała grupa już wyszła. Został tylko Craig rozmawiający z profesorem o sporcie, ale i on w końcu wyszedł. Elizabeth pakowała już swoje rzeczy. Collins również chował niepotrzebne atlasy do szafki zachowując się jakby był sam. Gdy dziewczyna się spakowała szła już w kierunku drzwi, a on tylko spojrzał na nią przypominając sobie o jej obecności.
- do widzenia – powiedziała pierwsza patrząc mu prosto w oczy pomimo odległości jakiś dwóch metrów.
- do widzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz